Od pierwszych dni życia syna mego starałem się kształtować jego wrażliwość muzyczną. Puszczałem mu wszystko to, czego sam słucham i w postaci kolekcji płyt kompaktowych na półce gromadzę. Od Kabaretu Starszych Panów przez Grzegorza Ciechowskiego aż po Łonę i Webera. Próbując go jednak pewnego dnia rozśmieszyć, popełniłem naprawdę wielki błąd. Błąd, który z pewnością odciśnie piętno na jego guście muzycznym i zniweczy me usilne starania.
Otóż zanuciłem mu refren pewnego szlagieru lat 90-tych. Od teraz jest go on w stanie rozśmieszyć niezależnie od zastanych okoliczności. Brzmi on mniej więcej tak:
"PiiiiPaPaPaRoPo....PaPaPaRoPo...."
:))) mnie też rozśmieszyłeś :D
OdpowiedzUsuń..Idę mu to puścić..ciągle ten Mozart tylko tłucze już mnie mdli;) hehehehe
OdpowiedzUsuńMuszę spróbować Scatmana. Mój uwielbia, jak śpiewamy i tańczymy do "The lion sleeps tonight".
OdpowiedzUsuńhttp://www.youtube.com/watch?v=oUMwu_gXK7Q
:)
Hehe. Nasz syn pół roku katował nas na zmianę "the piano guys" z... Lmfao "sexy and i know it" - zupełnie to dzidziusiowo nieodpowiednie. Ale już wiolonczela plus fortepian jak najbardziej ;) bo on już od dawna wie, czego chce i bardzo konsekwentnie swe chcenia egzekwuje :)
OdpowiedzUsuńPod względem wizualnym (broń boże wokalnym :) jest idenytko jak mój dziadek ;) A#*#
OdpowiedzUsuń